Ks. Mariusz Pohl: Czy św. Józef może być idolem dla młodzieży?

Zapewne wielu młodych ludzi, zwłaszcza tych z agrafką w nosie, parsknęłoby śmiechem - o ile tylko kojarzyliby w ogóle, kto to jest św. Józef. Ale czy ten śmiech i rezerwa młodzieży wobec św. Józefa, nie są jakoś uzasadnione? Czy wielowiekowy osad pobożnej hagiografii, nie wypaczył i nie zatarł autentycznych rysów Męża Maryi, tak, że dziś spod przesłodzonych, barokowych legend i złoconych ozdób niewiele już widać prawdziwego człowieka? Czy przypadkiem dystans i drwiące uśmieszki młodzieży, nie odnoszą się do karykaturalnych wyobrażeń Józefa, z jakimi mamy najczęściej do czynienia?

Najpierw dlatego, że mamy w wyobraźni obraz starca - św. Józef jest dla nas dziadkiem. Najczęściej kojarzy się nam tak, jak Go widzimy na świętych obrazkach: z długą, siwą brodą, z laską, którą musi się podpierać, a koło niego młodziutka i piękna Maryja, przypominająca bardziej wnuczkę, aniżeli żonę. Skąd wziął się ten nieprawdopodobny i nieprzekonujący wizerunek?

Skąd taki wizerunek?

Ano stąd, że zawsze chciano go przedstawić najlepiej jak się da, z największą czcią i szacunkiem. A dawniej myślano inaczej niż dzisiaj, inna była hierarchia wartości. Jeśli chciano kogoś dowartościować i uczcić, przedstawiano go w postaci starca: siwego, dostojnego patriarchy. Taki wtedy panował kanon myślowy, skojarzeniowy i estetyczny, wyrastający z ówczesnej hierarchii wartości.

Wtedy mądrość, wiedzę i doświadczenie zdobywano nie przy pomocy telewizji, internetu czy podręczników, do których każdy sam może mieć nieograniczony dostęp, lecz przekazywano bezpośrednio z ust mistrzów, nauczycieli, mędrców. Stąd tak wielkie uznanie dla siwych skroni, bo uosabiały one dostęp do wiedzy.

Dzisiaj ostentacyjnie lekceważy się starość, lekceważy dojrzałość, mądrość i doświadczenie, które przychodzi z latami. Na starszych mówimy „wapniaki”, ośmieszamy ich, sądzimy, że na niczym się nie znają i nic nie wiedzą. W to miejsce wylansowany został kult młodzieńczej beztroski, anarchicznej niefrasobliwości i nieodpowiedzialności, totalnego luzu i olewactwa. Dziś królują hasła: „Spoko” i „Róbta co chceta”. Nie musisz się z nikim i niczym liczyć, jesteś panem samego siebie! Dziś propaguje się życie bez zasad i wymagań, a jeśli ktoś o nich przypomina - ośmiesza się go i niszczy.

Dlatego dorośli - rodzice, nauczyciele, pedagodzy, nie mają nieraz odwagi, by udzielać lekcji prawdziwego życia. A bossowie reklamy i rozrywki, roztaczają przed młodymi złudne i kuszące perspektywy łatwego, przyjemnego, beztroskiego i bezstresowego świata rozkoszy i nieograniczonych doznań. Ale życia nie da się oszukać: jego prawa są nieubłagane i konsekwencje złudzeń szybko dają znać o sobie w bardzo bolesny sposób. Stąd tyle rozczarowań, pomyłek, tragedii, zmarnowanych możliwości, ludzkiej nędzy i rozpaczy. Ten totalny kryzys wychowania coraz bardziej daje znać o sobie i może mieć jeszcze nieobliczalne konsekwencje. Dlatego warto i trzeba wrócić do św. Józefa: do jego osoby i do świata wartości, które on uosabia i reprezentuje.

Józef był młodzieńcem

W rzeczywistości był on człowiekiem bardzo młodym, mógł mieć najwyżej dwadzieścia lat. W czasach Chrystusa w tym wieku się żeniono, a św. Józef dopiero co poślubił Maryję, która mogła mieć wtedy ok. czternastu-szesnastu lat. A więc według dzisiejszych pojęć Maryja i Józef to młodzież, rówieśnicy dzisiejszych nastolatków. Gdybyśmy tylko potrafili spojrzeć na nich jak na bohaterów jakiegoś współczesnego, modnego serialu telewizyjnego z życia młodzieży - ile wspólnych cech moglibyśmy wtedy odkryć!

Jeśli jednak wyobrazimy sobie Józefa jako swego młodego rówieśnika, trudności w jego zaakceptowaniu wcale nie znikną, a może wręcz spotęgują się. Bo gdy Józef jest starcem, dziadkiem, to możemy machnąć na niego ręką, możemy zamknąć książkę o św. Józefie jako nieaktualną i nie dla nas: my mamy inne problemy, co dziadek może o nich wiedzieć, on nas nie zrozumie. Lecz jeśli św. Józef jest naszym rówieśnikiem, jeśli przeżywa to, co każdy z nas, to nie można go zignorować i minąć obojętnie. Trzeba - i warto - przyjrzeć mu się i zobaczyć, czy można się czegoś od niego nauczyć.

Ojcowska dojrzałość

Święty Józef, pomimo młodego wieku, uosabia w sobie ojcowską dojrzałość i odpowiedzialność, zdolność do podjęcia trudnych zadań. Dojrzały to wcale nie znaczy nudny, poważny i sztywny. Dojrzałość nie wyklucza radości, spontaniczności, młodzieńczego optymizmu, gotowości do ryzyka i podejmowania wyzwań. Postać Józefa jak najbardziej może być dla nas wzorem i zachętą, abyśmy swoją młodość przeżywali jako okres rozwoju, treningu, wzrostu, przygotowania do trudnych zadań dorosłego i samodzielnego życia. Bez cech właściwych młodości - entuzjazmu, nadziei, zapału - dojrzewanie do odpowiedzialności jest w zasadzie niemożliwe, stałoby się ciężarem nie do udźwignięcia. Zamiast zatem uciekać od trudu dojrzewania i pracy nad sobą, spróbujmy zobaczyć, jak z tym zadaniem radził sobie nasz rówieśnik sprzed 2000 lat - Józef.

Ks. Mariusz Pohl
Opiekun nr 59