W życiu duchowym, w naszym stosunku do Boga najwięcej się mówi i pisze o modlitwie. Teolodzy, asceci, mistycy ze źródeł Objawienia, z praktyki i przeżyć dusz świętych określają modlitwę, podają jej sposoby, mówią o jej konieczności, przedstawiają jej korzyści, rozróżniają jej stopnie i według nich oznaczają postęp duszy w doskonałości, czyli w zbliżeniu się do Boga. Wszyscy jednak ci mistrzowie, jeśli są szczerzy, wyznają pokornie, że nie umieją się modlić, że po latach życia kapłańskiego i zakonnego częściej patrzą na ziemię niż na niebo, że wszystkie dzieła, jakie uczynili, oddaliby chętnie za jedno Zdrowaś Maryjo odmówione bez roztargnienia.
A Pan Jezus powiada, że trzeba zawsze się modlić, a nigdy nie ustawać (por. Łk 18, 1). więc mimo trudności grzechem byłoby zaniedbywać modlitwę, gdy ona jest środkiem wszystkich środków i gdy najmniejszy nawet postęp w modlitwie jest wielkim krokiem człowieka do Boga.
Doskonałość modlitwy, jakiekolwiek będzie ona miała imię, osiągniemy, gdy pełni będziemy Boga, bo doskonała modlitwa, to życie Boga w duszy i duszy w Bogu. Gdy pełnia tego życia jest w duszy na ziemi, wtedy modlitwa będzie zapoczątkowaniem widzenia Boga za życia w świetle wiary, a w niebie będzie pełnością widzenia.
Czymże zatem jest modlitwa? Modlitwę nazywają prośbą o rzeczy potrzebne, to jest na pierwszym miejscu o rzeczy potrzebne do zbawienia; nazywają ją podniesieniem duszy do Boga albo miłosną rozmową z Bogiem. Jest ona tym wszystkim, ale i czymś więcej jeszcze. Po łacinie modlitwa nazywa się Ora ratio czyli wymową ust, ale w rzeczywistości modlitwa nazywa się wymową myśli i serca, wymową wiary i miłości, wymową a raczej wylewem uwielbienia, dziękczynienia, prośby i zadośćuczynienia; modlitwa jest również wymową pracy i odpocznienia, ofiary i cierpienia, radości i szczęścia. Wszystkie tony duszy w niej się mieszczą i dźwięczą jakby wygrywane na harfie, skąd modlitwę można nazwać świętem duszy, kapłaństwem człowieka porywającym wszystko stworzenie na ziemi i w niebie do chwalenia Stwórcy. Prócz tego wszystkiego, i może najwięcej, modlitwa jest organem łaski czyli sprawą Ducha Świętego, który modli się w nas wzdychaniami niewypowiedzianymi (por. Rz 8, 26).
Jak w całym naszym postępowaniu mamy się zawsze patrzeć na Pana naszego Jezusa Chrystusa, tak i w modlitwie będzie On naszym pierwszym wzorem. Pan Jezus już w swoim niemowlęcym życiu, w stajence, głosi, jaki jest przedmiot modlitwy: Chwała na wysokości Bogu a na ziemi pokój ludziom, wszystkim Jego braciom (por. Łk 2, 14). I rozwija to Glo na w skupieniu życia ukrytego w Nazarecie przez lat trzydzieści, pomnażając się w łasce i w mądrości u Boga i u ludzi (por. Łk, 2, 52), rozwija przykładem codziennego życia w najprostszych jego objawach. W początkach życia publicznego, czyli czynnego pokazuje nam, jak przez modlitwę trzeba się oddzielić od pychy, od pożądliwości oczu i od pożądliwości ciała, które są największymi przeszkodami utrudniającymi obcowanie z Bogiem. Wzór tej walki i zwycięstwa nad szatanem okazuje nam w swoich czterdziestodniowych rekolekcjach na pustyni, gdzie po zwycięstwie nad tymi trzema nieprzyjaciółmi przychodzą aniołowie Boży i służą Mu (por. Mt 4, 1-11).
Na górze Tabor modli się i w modlitwie się przemienia, by nam pokazać, że modlitwa przemienia i przeistacza człowieka w syna Bożego, w którym sobie Ojciec Niebieski podoba (por. Mt 17, 1-8; Mk 9, 2-8). Najpiękniejszą jednak modlitwę przedstawia nam w Wieczerniku, w Ogrójcu i na krzyżu, gdzie On sam, ten Syn najmilszy, przemienia się w Syna Bożego w ofiarę dla Ojca niebieskiego, dając najwyższy dowód swego wyniszczenia w pokorze i miłości dla Ojca i dla bliźnich. I ta modlitwa ofiary ze siebie jest tak wielka, że zostawił ją Syn Boży na ziemi jako wieczystą ofiarę z Ciała i Krwi swojej i jako modlitwę w swoim stanie uwielbionym przez swoje kapłaństwo w niebie.
Obok swego Syna, wzorem w modlitwie jest Jego Matka Najświętsza, łaski pełna, zawsze pod wpływem Ducha Świętego. Stojąc pod krzyżem swego Boskiego Syna, Ona także swoją ustawiczną kontemplację zamieniła w ofiarę, i w swoim już chwalebnym życiu przez swoją modlitwę i zjednoczenie z Jezusem jest dla nas pośredniczką łaski.
Czy możemy naśladować te wzory, z których jeden jest Boski, a drugi najdoskonalszy ludzki? Nie tylko możemy, ale powinniśmy, łącząc naszą modlitwę z Boską modlitwą Jezusa i z najdoskonalszą modlitwą Jego Matki. Bez Jezusa nic uczynić nie możemy, ani mało, ani wiele; a bez Jego Matki, która nas jakby za rękę prowadzi, Pana Jezusa nie znajdziemy. Pan Jezus chce, byśmy naśladowali Go i patrzyli na Niego. Jak jednak patrzeć i jak Go naśladować mamy, uczyli się od tych, których On wykształcił, i którzy nam praktycznie pokazują, jak to mamy czynić i jak się modlić i jednoczyć z Nim przez Jego Matkę.
Takim nauczycielem i wzorem, najbliżej stojącym Pana Jezusa jest św. Józef, przybrany ojciec Jezusa i Oblubieniec Jego Matki. Możemy nawet bez przesady powiedzieć, że św. Józef, jako przybrany ojciec i głowa Świętej Rodziny, przewodniczył i kierował modlitwą Jezusa i Maryi, a Oni poddawali się w pokorze temu kierownictwu. Pod jego okiem Pan Jezus, Bóg-Człowiek, rozwijał się własce (por. Łk 2, 52), a więc i w modlitwie, choć wartość jego modlitwy Boskiej nieskończenie przewyższała wartość modlitwy Józefa.
Pan Jezus chce, byśmy sposób naśladowania Jego w modlitwie brali od św. Józefa, który nawet kierując modlitwą Jezusa i Maryi wpatrzony był więcej w modlitwę przybranego swego Syna, w Jego Osobę Boską i w Jego Matkę, aniżeli w swoją modlitwę. Stąd modlitwa Józefa była najściślej zjednoczona z modlitwą Boską, z tym cudownym Ojcze nasz i z pozdrowieniem Jego Matki, z niebieskim Ave Maria, gratia plena...
Prawdę tę stwierdza święta nasza Matka Teresa od Jezusa, mówiąc, że św. Józef był dla niej nauczycielem i wzorem modlitwy, pod jego bowiem kierownictwvcm czyniła w modlitwie seraficzne wzloty. Twierdzi ona, że najprędzej i najłatwiej trafia do Boga ten, kto się trzyma klamki Jego przyjaciół. Najbliższym zaś przyjacielem Boga jest bez wątpienia przybrany ojciec Syna Bożego, św. Józef. On zna najlepiej obyczaje, jakie panują na dworze tego wielkiego Króla, i tych, którzy trzymają się jego klamki, najlepiej pouczy, jak obcować z Bogiem i jak z Nim rozmawiać.
Nie da się zaprzeczyć, że najtrudniejszą czynnością, najtrudniejszą rozmową jest miłosna rozmowa z Bogiem, jaką jest modlitwa. Czy ta rozmowa będzie wymową ust czy serca, czy myśli; czy ona będzie wymową wiary, ufności, czy miłości; czy ona będzie w tejże miłości uwielbieniem, dziękczynieniem, prośbą, czy przeproszeniem, zawsze będzie najważniejszym i najtrudniejszym zajęciem, choćby się nawet łączyła z wielkimi wyczynami zewnętrznej działalności dla Boga.
W tym wysokim zajęciu przewyższającym zdolności człowieka św. Teresa usilnie poleca jako nauczyciela i wzór - św Józefa. On, powiada Teresa, w swej łaskawości sprawił, że podniosłam się z łoża boleści i znowu chodzić mogłam. Toteż w całym Kościele Bożym nie ma i nie było większej apostołki czci św. Józefa nad św. Teresę od Jezusa. Pisze ona: „Nie lubiłam nabożeństw, jak je odprawiają niektórzy, zwłaszcza niewiasty, trącących zabobonem. Obrałam sobie za orędownika i patrona chwalebnego św. Józefa. Ojciec ten i Patron mój wybawił mnie i więcej mi dobrego uczynił, niż sama prosić umiałam. Nie pamiętam, bym kiedykolwiek prosiła go o jaka rzecz, której by mi nie wyświadczył. Innym świętym, rzec można, dał Bóg łaskę wspomagania w tej lub owej potrzebie, temu zaś chwalebnemu Świętemu dał władze wspomagania nas we wszystkim.
„Chciał nas Pan przez to upewnić, że jak mu był poddany na ziemi jako opiekunowi i domniemanemu ojcu swemu, który miał prawo mu rozkazywać, tak i w niebie czyni wszystko, o cokolwiek on Go prosi. Proszę dla miłości Boga każdego, kto by mi nie wierzył, niech spróbuje, a z własnego doświadczenia się przekona, jak dobra i pożyteczna to rzecz polecać się temu chwalebnemu Patriarsze. Szczególnie dusze oddane modlitwie wewnętrznej powinny go ustawicznie wzywać z ufnością i miłością. Kto nie znalazł jeszcze mistrza, który by go nauczył modlitwy wewnętrznej, niech sobie tego chwalebnego Świętego weźmie za mistrza i przewodnika, a pod wodzą jego nie zbłądzi."/14
Święta Teresa nie tylko w słowach i pismach jest apostołką czci św. Józefa. Ona to przez swój przykład a szczególnie przez fundowanie klasztorów pod jego wezwaniem rozszerzyła cześć św. Józefa nie tylko w Zakonie, ale w całym Kościele Bożym, i dlatego jest najwspanialszym klejnotem w koronie św. Józefa. Wybrał ją Bóg, by po całym świecie rozbudzała nabożeństwo do tego chwalebnego przybranego ojca Jezusa Chrystusa. Z siedemnastu klasztorów, które założyła, dwanaście nosiło tytuł św. Józefa. Pod koniec zaś XVII wieku w Karmelu było sto pięćdziesiąt klasztorów pod wezwaniem tego świętego Patriarchy. Przed każdym zaś klasztorem albo w jego klauzurze wznosi się figura św. Józefa, patrona i nauczyciela modlitwy a zarazem opiekuna we wszystkich duchowych i materialnych sprawach.
Pod wpływem Ducha Świętego, który wybrał św. Teresę, aby była krzewicielką czci św. Józefa, cześć jego tak wzrosła, że Pius IX, papież, ogłosił św. Józefa patronem całego Kościoła. Czym jest ten Kościół, jeśli nie domem Jezusa Chrystusa, wielkim Nazaretem, w którym się dokonuje dzieło zbawienia. Kościół święty to dom modlitwy, której przewodniczy i której uczy św. Józef, pokazując jak modlitwę łączyć z pracą, by uświęcać siebie i drugich w czynnym apostolstwie. W Kościele modlitwa kuje broń przeciw nieprzyjaciołom wiary; w Kościele przez modlitwę rodzą się dzieła miłości, a dzieci uczą się poznawać, kochać, naśladować Jezusa Chrystusa pod opieką św. Józefa, szczególnie w modlitwie, która jest źródłem łaski i uświęcenia.
W ciągu wieków kult św. Józefa wzrasta, i jak jeden ze świętych powiedział, przy końcu świata będzie się coraz bardziej powiększał. Świadczą o tym fakty. Oto Sobór Watykański II, w którym bierze udział przeszło dwa tysiące biskupów różnych ras i narodowości, prawdziwe Zielone Światki pod tchnieniem Ducha Świętego, odbywa się pod patronatem i kierownictwem św. Józefa. Czym jest ten Sobór, jeśli nie zbiorową wspólną modlitwą, której przewodniczy św. Józef. By jego pomoc sobie zapewnić, Ojciec święty Jan XXIII umieścił imię św. Józefa w kanonie Mszy świętej. Oto znak, jak św. Józef swoją cichością, modlitwą i ofiarą brał udział w dziele zbawienia swego przybranego Syna, tak teraz cichością, ale i mocą swej modlitwy nie tylko bierze udział, ale prawdziwie duchowo przewodniczy swoją opieką i pośrednictwem, aby wszyscy: Partowie, Medowie, i Elamici, z Mezopotami, Judei i Kapadocji, Pontu i Azji, Frygii, i Pamfilii, i Egiptu (por. Dz 2, 9-10) uznali prawdziwy Kościół Jezusa Chrystusa i zjednoczyli się pod widzialną Głową, którym jest Namiestnik Jezusa Chrystusa, w jedną owczarnię.
A zatem, wielcy i mali wyznawcy Chrystusa, wierni w Kościele kapłani i zakonnicy, uczmy się od św. Józefa modlitwy, miłosnego towarzystwa i obcowania z Bogiem. Niech pod jego przewodnictwem płynie do Boga jedna wspólna modlitwa rodziny chrześcijańskiej o jedność bratnią w Kościele Jezusa Chrystusa. Amen.
14/ Św. Teresa. Życie 6, 6-7.
W: O. Anzelm Gądek, Ojciec i Opiekun, Kazania o św. Józefie, Wydawnictwo Karmelitów Bosych, Kraków 2008.