Świadectwo s. Barbary Ziarno ze Zgromadzenia Sióstr Wspólnej Pracy od Niepokalanej Maryi
Szczęśliwy, kto sobie patrona Józefa ma za opiekuna, Niechaj się nie boi, bo Święty Józef przy nim stoi, nie zginie” (Pieśń do św. Józefa)
Bóg dał mi wielką łaskę powołania do wspólnoty, w której św. Józef obok Matki Bożej zajmuje miejsce szczególne. Jest patronem zgromadzenia i orędownikiem u Boga. W każdym domu jest figura tego Wielkiego Patrona. W marcu w naszych wspólnotach odmawiamy wspólnie Litanię do św. Józefa. Wspólnota kaliska, do której należę w środy uczestniczy w bazylice św. Józefa w Eucharystii.
A kim dla mnie jest św. Józef?
Przez dwa lata pracowałam w kościele garnizonowym blisko bazyliki św. Józefa. W tym czasie św. Józef był blisko, ale nie w moim sercu, to że modliłam się do Niego wynikało z obowiązku. Bóg ma jednak swoje plany. Po wielu latach wróciłam ponownie do Kalisza. W grudniu 2006 roku doznałam łaski - cudu wymodlonego za wstawiennictwem św. Józefa. Chcę się tym podzielić. Bóg przyszedł do mnie przez małe dziecko - Jarka.
Jarek urodził się z niewydolnością nerek. Miał już kilka operacji, czekał na przeszczep nerki. Na początku grudnia znalazł się dawca. Przeszczep odbył się w tym samym miesiącu. W trakcie pojawiły się komplikacje, nerka nie zaczęła funkcjonować, dziecko popadło w śpiączkę. Ten stan utrzymywał się przez kilka dni.
W tym czasie ja nie ustawałam w modlitwie. Nawiedzałam Sanktuarium św. Józefa, zamawiałam Msze św. oraz każdy trud, praca i modlitwa były składane Bogu, przez wstawiennictwo św. Józefa z prośbą o cud. Otrzymałam od ks. kustosza Jacka Ploty „Telegram do św. Józefa”, który zaczęłam odmawiać. Gdy stan był bardzo krytyczny poprosiłam o otarcie medalika o Cudowny Obraz św. Józefa. W akcie zawierzenia ofiarowałam jego życie św. Józefowi.
Mając świadomość mocy wspólnej modlitwy poprosiłam o wsparcie modlitewne moją wspólnotę. W mojej rodzinie też rozpoczął się „szturm” do św. Józefa. Bóg dawał znaki swojej opieki: stopniowo zaczęła pracować nerka najpierw 1% , zaś po każdej odprawionej Mszy św. ten procent wzrastał. To zachęciło mnie do jeszcze gorliwszej modlitwy.
Jarek wybudził się ze śpiączki .Wdzięczność i radość ogarnęły me serce. Radość trwała krótko, stan zdrowia ponownie się pogorszył. Jarek przechodzi kolejną operację i zapada kolejny raz w śpiączkę. Stan był krytyczny. Nerka okazała się pęknięta, czego nie zauważyli wcześniej lekarze. Dawcą był człowiek po wypadku. Mimo tego doświadczenia Bóg wlał w moje serce wiarę i nadzieję, że u Boga nie ma nic niemożliwego. Nadal trwałam na modlitwie prosząc o cud.
13 grudnia dostałam wiadomość, że Jarek obudził się ze śpiączki. Postanowiłam wpisać to do Księgi Łask i Cudów. Kolejną informacją była ta, że po tygodniu od przeszczepu nerka zaczęła w całości pracować. Dla lekarzy ten przypadek był zdumiewający. Mieli świadomość, że dziecko umiera, o wszystkim nie informowali rodziców. Lekarze diagnozowali, że po takich doświadczeniach dziecko nie będzie chodzić i mówić.
Obecnie Jarek ma trzy lata jest uśmiechniętym pełnym życia dzieckiem. Rozwija się prawidłowo i nic nie wskazuje, że przeszedł tak ciężką chorobę.
To świadectwo składam św. Józefowi jako wotum wdzięczności za Jego obecność, troskę i wstawiennictwo. To doświadczenie pogłębiło moją wiarę, odkryłam św. Józefa jako Wielkiego Orędownika u Boga. Stał mi się bardzo bliski, z większym oddaniem polecam mu swoje troski i tych co proszą o modlitwę. Zachęcam wszystkich, by swoje codzienne troski i kłopoty składali w dobre ręce św. Józefa.
Idźcie do Józefa...
Z: Sanktuarium w Kaliszu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz