7/ J. Galot TJ, ŚWIĘTY JÓZEF - OBLUBIENIEC NAJŚWIĘTSZEJ DZIEWICY

„Biorąc Ją do siebie", Józef wprowadził Maryję w swoje najgłębsze, osobiste życie. Lecz jeszcze prawdziwiej można powiedzieć, że to on wszedł w jej życie tak, jak przez kontakt z duszą piękniejszą i bogatszą wchodzi się w jej atmosferę, w sferę jej wpływu. W tym sensie to właśnie Maryja brała Józefa duchowo „do siebie".

Każde współżycie zawiera w sobie coś niewysłowionego. To zaś, o którym mówimy - bardziej niż jakiekolwiek inne nie da się opisać. Było ono zarazem proste i bogate, jasne i głębokie, jak te dwie dusze, które się ze sobą połączyły.

Ich współżycie było nie tylko, ani też przede wszystkim, wspólnym przeżywaniem radości, doświadczeń i prac życia codziennego. Było ono przede wszystkim ich wspólnotą życia w łasce.

Od czasu spotkania Maryi właśnie ta łaska nadprzyrodzona szczególnie poruszyła Józefa. Czuł on, że jakiś wyższy czar promieniował z tej duszy dziewiczej. Urok, który Maryja wywierała na niego, wynikał z piękności będącej świętością. Ten urok nie byt powierzchownym wrażeniem, które znika w zwykłych kontaktach z rzeczywistością codzienną, ani nie był krótkotrwałym pociągiem, który znika wraz z blaskiem piękności ciała. Urok Maryi trwał i Józef czuł się coraz żywiej nim przeniknięty. Łaska Boża, którą była napełniona Maryja, przenikała Jej słowa i gesty, rozjaśniała rysy twarzy, ujawniała Jej dobroć spokojną i promieniejącą. Co dzień na nowo Józef był urzeczony i oczarowany jeszcze głębiej, niż podczas pierwszego spotkania. I podobnie jak w pierwszej chwili, tak i potem, właśnie Bóg był tym, który przez Maryję brał go coraz bardziej w posiadanie.

Ten nadprzyrodzony urok towarzystwa Maryi był wielką podporą dla Józefa. Najśw. Dziewica czyniła dobro w sposób miły i ułatwiała wypełnianie obowiązków. Nie należała Ona do tych osób, które się podziwia dla ich prawości i surowości, lecz których chłód trochę przeraża; doprowadzają one do tego, że spełnia się obowiązek niechętnie. Maryja czyniła dobro ze swobodą i wykonywała wszystkie swe obowiązki z miłością, która podkreślała ich miłe strony. Pełnia łaski zamieszkująca w Niej zdradzała się uśmiechem, z jakim wypełniała czynności, które w gruncie rzeczy były dla Niej bardzo uciążliwe. Jej miłość chciała być miła, aby być całkowitą. Józef często znajdował w niej pokrzepienie.

I wzajemnie stanowił on podporę dla Maryi. Jego zalety: wytrwała wierność, spokojna i nieugięta odwaga, absolutna prawość i oddanie bez zastrzeżeń były dla Najśw. Dziewicy wielką pomocą. One to bezustannie przyczyniały się do umacniania ich związku, do rozkwitania w nim ciepła i radości.

Jeśli bowiem Józef nie zawiódł się na Tej, którą wybrał za małżonkę, Maryja także nie zawiodła się na tym, którego Opatrzność dała Jej za oblubieńca. Józef umiał spełniać wszystkie przyrzeczenia, wszystkie zobowiązania swego małżeństwa. Mając go na co dzień tak blisko siebie, Maryja poznawała go coraz lepiej i czuła, że wzrasta Jej szacunek dla niego. Był on prawdziwie wzorowym oblubieńcem.

Był nim nie tylko dlatego, że wniósł w ten związek małżeński to, czego się oczekuje od męża, lecz ponadto jeszcze dlatego, że wszedł całkowicie w duchową wspólnotę z Maryją dla dzieła, które mieli obydwoje do zrealizowania. Chodziło o przygotowanie światu Mesjasza, który go zbawi. Od chwili zwiastowania Maryja żyła tylko dla tego celu. Dzieląc z całego serca tę Jej troskę, Józef podzielał także rację życia Maryi i wchodził w najgłębszą z Nią duchową wspólnotę. Miłość ogniska rodzinnego stała się przez to miłością całej ludzkości, ponieważ istniało ono po to, aby dać ludziom Zbawiciela.

W ten sposób współżycie Józefa i Maryi nie miało na celu niczego, co służyłoby wyłącznie im samym. Szczęście ich związku małżeńskiego nie zamykało się w ścianach ich domu i nie brało losów świata jakoby w nawias po to, by nie interesować się nimi i w odosobnieniu radować się swym szczęściem. Z woli Józefa, jak i z woli jego Oblubienicy, szczęście to ześrodkowywało się na obecności Zbawiciela świata i pragnęło się podzielić tą obecnością z całą wspólnotą ludzką.

Ogrom tego celu musiał wprowadzać w ich współżycie entuzjazm, który nieustannie rozszerzał serca. Patrząc na co przygotowywanie wielkiego dzieła, Józef musiał uważać za chlubę i zaszczyt swe życie towarzysza Matki Mesjasza.

Z wielu przyczyn współżycie Józefa i Maryi było unikalne i nie do naśladowania. Było to równocześnie współżycie małżeńskie i dziewicze, przeznaczone do stworzenia środowiska miłości dla rozwoju Dziecka, które miało zbawić świat.

Pewne jednak cechy charakterystyczne tego współżycia stanowią wzór więzów miłości, które powinny jednoczyć chrześcijan z Najśw. Dziewicą. Bardzo znamienne jest to, że fakt, dzięki któremu Józef wszedł w zażyłość z Maryją, jest wymieniony po raz drugi przez Ewangelię w okolicznościach całkiem odmiennych, nie dotyczących Józefa, lecz ucznia Jezusa.
Aby wypełnić żądanie anioła, Józef wziął Maryję do siebie. Kiedy u stóp krzyża umiłowany uczeń usłyszy wzruszające oświadczenie umierającego Mistrza: „Oto Matka twoja", uczyni to samo: „Od tej godziny, opowiada nam Ewangelista, uczeń wziął Ją do siebie" (J 19,27).

Ponieważ umiłowany uczeń reprezentuje w tej scenie każdego ucznia Chrystusa, dlatego jako przedmiot swojej miłości otrzymuje od Niego Maryję za Matkę; znaczy to, że do każdego chrześcijanina należy w pewnym sensie ponawianie czynu Jana apostoła. Każdy musi wziąć Maryję do siebie, to znaczy, iż powinien Ją ukochać, żyć w Jej obecności i ofiarować Jej miłość, która się należy matce.

Widzimy więc, że współżycie w ognisku nazaretańskim było początkiem i wzorem współżycia chrześcijan z Najśw. Panną. Józef jest także przykładem nakłaniającym do tej zażyłości. Jeżeli słowo Jezusa do umiłowanego ucznia daje początek nabożeństwu, jakie wszyscy uczniowie powinni żywić do Maryi, trzeba uznać także i to zadanie, do jakiego został wezwany Józef w rozwoju tego nabożeństwa.

Jeszcze przed nakazem Zbawiciela Józef realizuje tę doskonała zażyłość miłości z Maryją, która będzie odtąd cechą życia chrześcijańskiego. Pomaga więc on chrześcijanom brać Maryję do siebie, dawać Jej miejsce w swych myślach i uczuciach, żyć w Jej bliskości składając Jej hołdy czci i uwielbienia i okazując Jej pełne ufności oddanie. On im pomaga poddać się wpływowi Najśw. Panny, promieniowaniu pełni Jej laski, czarowi Jej radosnej obecności, otaczającej Ją atmosferze czystości.

Ponieważ wspólnota życia Józefa z Maryją była wspólnotą ideału, pomaga on przede wszystkim chrześcijanom podzielać ideał Najśw. Dziewicy, chcieć z Nią współpracować w wielkim dziele zbawienia ludzkości. Sprawia on, że zapragną tego, co stanowi cel wszystkich pragnień i całej działalności Maryi: jak najpełniejszego wejścia Zbawiciela w świat.

Józef nadaje w ten sposób kierunek pobożności maryjnej w jej perspektywie zasadniczej, prowadząc ja do największego oddania się Chrystusowi. Otwierają także na sprawy zbawienia ludzkości. Miłość synowska, jaką chrześcijanie żywią wobec Najśw. Panny, staje się głębsza niż zażyłość dziecka ze swą matką; staje się ona współdziałaniem z Maryją we wspaniałym dziele wyzwalania i uświęcania dusz.

Wziąć Maryję do siebie, to otworzyć się na powszechność jej nadziei i miłości.