Kiedy Józef udał się wraz z Maryją do świątyni w Jerozolimie, aby przedstawić Panu Dziecię, spotkał na swej drodze starca Symeona. Bez wątpienia od razu odgadł w nim posłańca Bożego. Kiedy dostrzegł, że Symeon zbliżył się wprosi ku nim i rozpoznał Dziecię, zrozumiał, że to Pan chciał tego spotkania. Postarajmy się przez kilka chwil przyjrzeć się tym dwu mężom twarzą w twarz, Józefowi i Symeonowi, złączonym w spojrzeniu, jakie zwrócili na Jezusa.
Symeon przedstawia żarliwość oczekiwania mesjańskiego w Starym Testamencie. Należał do tych Żydów, którzy żyli wiarą i traktowali poważnie swa nadzieję. „Był to człowiek prawy i pobożny, mówi nam św. Łukasz, wyczekiwał pociechy Izraela" (Łk 2, 25). Wyczekiwać pociechy Izraela, to wyczekiwać szczęścia, które przyniesie Mesjasz. To szczęście nazywało się pociechą, gdyż miało nastąpić po ciężkich doświadczeniach, jakie nawiedziły naród żydowski. Wspomnienie dawnych doświadczeń i widok obecnych tkwiło głęboko w świadomości Symeona; tym bardziej wzdychał do wyzwolenia. Znał cały smutek otaczającego go świata, lecz posuwając się w latach nie poddawał się rozgoryczeniu ani zniechęceniu, ponieważ oczekiwał nadprzyrodzonej radości, której Pan miał udzielić swemu ludowi.
Miał zresztą pewność, iż sam zakosztuje lej radości. "Jemu Duch Święty objawił, że nie ujrzy śmierci, aż zobaczy Mesjasza Pańskiego" (Łk 2, 26). Ten przywilej wskazuje nie tylko na natężenie życia duchowego Symeona, na jego kontakt wewnętrzny z Duchem Świętym; pozwala nadto domyślać się, do jakiego stopnia Duch Święty rozwinął w nim nadzieję mesjańską. Ta nadzieja stanowiła jedyna rację jego życia; jego życie, by tak powiedzieć, utożsamiało się z nią: Symeon umrze całkowicie zadowolony z chwilą, gdy nadzieja się spełni, gdy ujrzy Mesjasza.
Przed Symeonem stanął Józef. On także był prawy i pobożny. I czyż o nim nie powinno się również powiedzieć tego samego, co o natchnionym starcu: „Duch Święty spoczywał na nim" (Łk 2, 25)? Jeżeli bowiem Duch Święty sprowadził Symeona na drogę Dziecka, czyż nie On sam również nakreślił tę drogę i kierował Józefem i Maryją? Co więcej, czyż nie Duch Święty napełnił Józefa nadzieją mesjańską i kazał mu żyć dla tego celu? Symeon i Józef spotkali się więc na płaszczyźnie tego samego ideału. Ich drogi skrzyżowały się w tej chwili, ponieważ były dziełem tego samego Ducha Świętego.
Niemniej w tej zasadniczej wspólnocie dążeń odsłaniają się różnice. Można by powiedzieć, że Symeon uosabiał przeszłość, podczas gdy Józef reprezentował przyszłość. Starzec, dźwigający ciężar przeżytych lat, symbolizował wspaniale nagromadzenie nadziei w przeszłości Izraela. Dla niego spotkanie było kresem, było ukoronowaniem jego istnienia i końcem ziemskiej pielgrzymki. Dla Józefa było punktem wyjścia. Przyprowadził on Mesjasza do świątyni wiedząc, iż to wkroczenie Jezusa było wstępem do wzięcia przez Niego świątyni w posiadanie, co miało się zdarzyć za kilka lat.
Józef był młody i chciał poświęcić siły swej młodości służbie Zbawiciela. Gdy Symeon, zobaczywszy Dziecię, zwrócił się ku zaświatom i pragnął jedynie opuścić tę ziemię, Józef chciał bardziej niż kiedykolwiek pozostać tutaj, aby poświęcić swoje życie przygotowaniu wielkiego dzieła mesjańskiego. Duch Święty, który wzbudził w Symeonie pragnienie śmierci, ożywił w Józefie wolę życia. Józef wraz z Maryją pierwsi odkryli, że życie ludzkie nabiera wspaniałego znaczenia, kiedy się je poświęci dla Zbawiciela.
Widząc szczęście, które przepełniało Symeona, gdy wziął Dziecię na ręce, Józef żywiej odczuł radość, że będzie mógł je brać w ramiona niejeden raz,jako najwyższa pociechę j nagrodę, lecz wiele, wiele razy i że będzie mógł Mu okazywać tak często swój zachwyt i miłość. Symeon błogosławił Boga za to, że na krótka chwilą spotkał Dziecię wybrane. Ileż razy Józef będzie dziękować Bogu w ciągu swego życia, że może żyć w towarzystwie Jezusa! Dla niego to nie było przejściowe spotkanie, lecz trwała, codzienna zażyłość. To było szczęście, które bez przerwy się odnawiało, szczęście, którego bynajmniej nie osłabiało przyzwyczajenie.
Józef z pełnym podziwu zdumieniem słuchał starca nazywającego Dziecię „światłem na oświecenie pogan i chwałą ludu Izraela" (t,k 2, 32). Zawsze bowiem z nową radością słuchał tych, którzy, jak przedtem pasterze, rozpoznawali w Dzieciątku Zbawiciela. Gdy patrzył potem na Jezusa, powracały mu na pamięć te dwa słowa Symeona: „światło" i „chwała". Sprawiały one, że za każdym razem odnawiała się radość i duma ojcowska, a zarazem i szczęście mesjańskie.
Hołd starca napełnił entuzjazmem młodą duszę Józefa. Pomógł mu zrozumieć wspaniałość i moc, które się ukrywały w pozornej słabości małego Dziecka. Dzięki młodzieńczości serca Symeon zachował nietknięty płomień nadziei, którym umocnił młodość Józefa, tak jak przeszłość karmi przyszłość i posuwają naprzód.
Wszelako Symeon nie odsłonił jeszcze ostatecznej głębi swej wizji. Rozpoznawszy Dziecię, spojrzeniem użyczonym mu przez Boga dostrzegł przeznaczoną Mu przyszłość. Najpierw uwielbił tę przyszłość z jej pogodnej strony. Inna strona, ciemniejsza, ukazała mu się również. Symeon nie mógł jej pominąć milczeniem, jakby to uczynił ktoś inny, chcąc podobać się rodzicom Maleńkiego i nie przerażać ich.
Wiedział, że mówi w imieniu Boga jak prorocy, i czuł, iż ma do przekazania ważne posłannictwo. Pod natchnieniem Bożym zwrócił się do Maryi z proroczymi słowami: „Oto ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę mierz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu" (Łk 2, 34-35).
Zwracając się do Maryi, starzec chciał zaznaczyć, że Ona będzie bardziej bezpośrednio zainteresowana sprzeciwem, którego przedmiotem będzie Jej Syn. Właśnie Jej duszę przeszyje miecz. Symeon nie uczynił żadnej aluzji do cierpienia Józefa. Jednakże w jego obecności wypowiadał to proroctwo. Józef słysząc je poczuł, że zraniona została podwójna miłość, którą bilo jego serce: miłość do Jezusa i Maryi.
Nie mógł być dotknięty boleśniej. Można go sobie wyobrazić, jak przez chwilę zastygł na miejscu i pytał samego siebie, czy dobrze zrozumiał słowa dopiero co wypowiedziane. Przed chwilą był zadziwiony wraz z Maryją dziękczynnym hymnem starca, teraz stoi milcząc wraz z Nią, wobec tej nieoczekiwanej perspektywy bólu.
Proroctwo Symeona nadało definitywnie życiu Józefa najgłębsza orientację zbawczej ofiary.