Między pracą i kontemplacją na pierwszy rzut oka zachodzi przeciwieństwo. Sam termin kontemplacja natychmiast kojarzy się z tymi, którzy poświęciwszy się modlitwie, żyją z daleka od świata i jego działalności. Otóż Józef nie prowadził życia na ustroniu, z dala od społeczności ludzkiej. Nigdy nie udał się na pustynię, aby żyć bliżej Boga, jak to uczynił Jan Chrzciciel i jego uczniowie. Życie wypełniała mu, jak to widzieliśmy, praca, konieczna do zdobycia środków dla utrzymania siebie i rodziny. Życie codzienne Józefa w ramach miasteczka Nazaret było podobne do życia jego sąsiadów.
Nikt nie nazwałby go człowiekiem kontemplującyjnym. Nawet i dzisiaj nie bez wahania stosujemy doń to określenie, które o wiele lepiej przystoi św. Janowi od Krzyża czy św. Teresie z Avila.
Tymczasem Józef był prawdziwym mężem kontemplacji. Był nim dzięki głębi swej duszy bardziej, niż postawie zewnętrznej. Był nim w czasie pracy, w domu, w towarzystwie bliskich, w życiu, w które stale wchodziło życie innych ludzi. Chociaż mieszkał w miasteczku otoczonym wzgórzami, nie więziły one jednak jego oczu; wznosił je ku wyżynom. Józef wszędzie szukał Boga i na Nim skupiał uwagę.
Praca jego nie tylko nie przeszkadzała mu w kontemplacji, lecz przeciwnie, rozwijała ją. Pracując fizycznie Józef mógł bez trudu zwracać swą myśl do Pana, Jemu ofiarować to, co czynił, Jemu wyrażać swą miłość; albo jeszcze prościej, pracował w obecności Bożej, mając świadomość, że stoi przed Bożym obliczem.
Kontemplacja w istocie nie wymaga natężenia umysłu. Polega raczej na prostym spojrzeniu, które spoczywa w Bogu. Nie wymaga różnorodności myśli i uczuć, które powinny się wyrażać w jakichś formułach. Dla kontemplacji wystarczy żywe lub przesłonięte poczucie obecności Bożej. Jest ona spokojnym oddaniem się tej obecności, milczącym wejściem w intymną bliskość z Panem.
Ponieważ inicjatywa wychodzi zawsze od Boga, owo poczucie bliskości było darem ofiarowanym Józefowi. Pozwolił sobą zawładnąć i zakosztował wszystkiego, co w nim jest niewyrażalne. Chciał się utrzymać w tej bliskości Boga spokojnie i wytrwale.
Słowo kontemplacja zawiera samo w sobie pojęcie aktywności myślowej. Pojmujemy je tutaj w szerszym znaczeniu tego słowa, tak jak siq to czyni w życiu duchowym. Człowiekiem kontemplacji jest ten, który całą swoją istotą łączy się z Bogiem jakby w przedłużonym kontakcie, angażując nie tylko rozum, ale także wolę i serce, siły wyobraźni i uczucia. Kontemplacja Józefa nie była wysiłkiem intelektualnym lub kontaktem uczuciowym, ale było to związanie się, z Bogiem, które stawało się coraz pełniejsze i przenikało całe jego życie.
Ta postawa kontemplacyjna nie odrywała go od pracy. Myśleć w skrytości o Bogu, dać się unosić Jego obecności i Jego miłości, nie stanowiło dla Józefa przeszkody w dobrym spełnianiu powierzonych mu zadań. Przeciwnie, kontemplacja wzniecała w nim zapał wewnętrzny, który sprawiał, że z większą energią zabierał się do pracy. Kontemplacja wzbudzała w nim głęboki entuzjazm sprawiający, że praca wydawała mu się lżejszą. A odwaga jego stale się odnawiała. Trwając w bliskości Boga, Józef oddawał się wszechmocy Pana, który pozwalał mu mężnie stawiać czoło wszelkim trudnościom. Praca jego zyskiwała na tym kontakcie z Bogiem, podnosiła się jej jakość.
Józef może być wzorem dla tych, którzy pragną oddawać się kontemplacji prowadząc życie czynne. Jego przykład powinien nam przypominać najistotniejszą potrzebę człowieka, potrzebę kontemplacji jako tajemnego kontaktu z Bogiem podczas wykonywania zwykłych ludzkich zadań. Ta indywidualna potrzeba każdego człowieka jest tym bardziej potrzebą całego świata, pełnego nadmiernej ruchliwości, absorbujących zajęć. Świat dzisiejszy powinien mieć ludzi takich jak Józef, korzy by świadczyli, że istnieje życie wyższe, pełne pokoju, życie, w którym człowiek spotyka Boga i z Nim sią jednoczy.
Można przypomnieć tutaj sceną ze Starego Testamentu i powiedzieć, że w Józefie i w Maryi odnowiło się poufne życie z Bogiem Adama i Ewy: „Bóg przechadzał się, po rajskim ogrodzie o zachodzie słońca" (Rdz 3, 8), spotkał mężczyznę i niewiastę, przebywał z nimi, łączył się swą obecnością z ich pracami i odpoczynkiem. To samo działo się, w domku w Nazarecie, nowym rajskim ogrodzie, który Bóg sobie upodobał, a szczególnie w duszach jego mieszkańców. Na tę obecność Bożą Józef pragnął odpowiedzieć całym sercem, z taką samą niewinnością i czystością, jak niegdyś Adam przed pokusą.
Co więcej, kontemplacja Józefa mogła przybrać formę nowszą i konkretniejszą, ponieważ Bóg ofiarował mu swą obecność bardziej bezpośrednią i widzialną w osobie Jezusa. Bóg Starego Testamentu zachowywał zawsze jakąś dalekość, jakiś dystans, lecz teraz, w osobie Jezusa, Bóg sam przyszedł, by żyć wśród ludzi i realizować w sposób najbardziej widzialny i zadziwiający to, co w opisie życia Adama i Ewy było tylko obrazem i symbolem. Podobnie spojrzenie kontemplacyjne Józefa, początkowo skierowane ku Bogu abstrakcyjnemu, koncentrowało się coraz bardziej na boskości ukazanej mu w Jezusie.
Po wielu wiekach mistycy postawią problem dotyczący miejsca, jakie zajmuje osoba Chrystusa na najwyższych szczytach kontemplacji. Niektórzy będą zapytywać, czy w ostatnim stadium mistycznego zjednoczenia z Bogiem potrzeba jeszcze opierać się na ludzkiej postaci Słowa Wcielonego i czy najwyższa kontemplacja, wolna od wszelkiego przywiązania do wrażeń zmysłowych, nie wznosi się ponad Wcielenie do samego Bóstwa. Św. Teresa z Avila odpowie na tę kwestią stwierdzając nieustanną konieczność kontemplowania ludzkiego oblicza Jezusa, jako jedynej drogi połączenia się z Bogiem.
Dla Józefa ten problem przedstawiał się odwrotnie. Pragnienie połączenia się z Bogiem, którego znał z tradycji żydowskiej i Ksiąg świętych, pozwoliło rozwinąć sięjego kontemplacji dzięki odkryciu Boga w ludzkim obliczu Dziecka z Nazaretu. Szczyt spojrzenia kontemplacyjnego i mistycznego zjednoczenia z Panem Józef osiągnął w połączeniu się dwóch jego miłości: do Boga i do Jezusa.
Józef wewnętrznie przeżył tę podstawową prawdę, którą ogłosił później Jezus, kiedy jeden z Jego uczniów prosił o przywilej zobaczenia Ojca; „Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca. Dlaczego więc mówisz: «Pokaż nam Ojca?» Czy nie wierzysz, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie?" (J 14, 9-10). W tych słowach Jezus wskazał jasno, że w Nim i tylko w Nim samym trzeba szukać Ojca. Przed uczniami Józef Go tam szukal i znalazł przez wszystkie te długie lata, gdy z tak bliska widział Jezusa, widział i Ojca.
To był ten wielki cud w kontemplacyjnej duszy Józefa: rozpoznawał w istocie tak mu drogiej i bliskiej obecność Bożą, identyczną z tą, której doznawał w sposób zupełnie różny w głębi swej duszy. Dlatego Józef nas wzywa, abyśmy nigdy nie odwracali się od Chrystusa, zdążając do Boga, ale byśmy szukali w ludzkim obliczu Jezusa boskiego oblicza Ojca. Pokazuje nam także, że długo i poufnie trzeba spoglądać na Zbawiciela, aby odkryć bardziej konkretnie obecność Ojca w naszym życiu. Dzięki Józefowi rozumiemy lepiej, że kontemplacja, zagubienie się naszego spojrzenia w Bogu, powinna być zagubieniem się spojrzenia w Chrystusie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz