W rodzinie żydowskiej władza ojca i jego autorytet posiadały szczególną wagę. Zresztą przez akt władzy właśnie rozpoczynało się małżeństwo, ponieważ do narzeczonego należało wziąć do siebie narzeczoną. Wiemy zaś, że Józef, gdy w pierwszej chwili cofnął się przed tym aktem przez szacunek dla tajemniczego macierzyństwa Maryi, otrzymał następnie od anioła nakaz wypełnienia go. Tym rozkazem sam Bóg przyznał Józefowi autorytet w ognisku rodzinnym.
W rzeczywistości można by zapytać, czy z racji swego macierzyństwa, pochodzącego z tak wysoka, Maryja musiała być poddana Józefowi. Otrzymała Ona ze względu na to macierzyństwo pełnię łaski, która Ją czyniła najwznioślejszym ze stworzeń. Doskonałość Maryi przewyższała niezmiernie doskonałość Jej Oblubieńca. Przyszła Królowa wszechświata czyż mogła podlegać komuś, kto nie był w stanie dorównać Jej wielkości? Anioł, żądając od Józefa, by wziął Maryję do siebie, rozwiązał problem. Józef miał być małżonkiem i głową rodziny. I właśnie do niego należała władza.
Widać z tego niezmierną godność Józefa. Władza jego okazuje się jeszcze bardziej godną podziwu przez fakt, że przyznano mu ją nad Dzieckiem, które było Bogiem i które przyszło ustalić swe rządy królewskie zarówno na ziemi, jak i w niebie. Jeśli można porównać świętość Józefa ze świętością Maryi, to nie można tego samego uczynić, gdy chodzi o Józefa i Jezusa. Zbawiciel posiadał doskonałość niezrównaną, a Jego boska wielkość ustanawiała nieskończony dystans między Nim, a Jego ziemskim ojcem. Ten dystans nie przeszkadzał Józefowi sprawować władzy nad Dzieckiem. Wcielenie musiało aż do końca rozwinąć swa wstrząsającą tajemnicą.
Ponieważ zaś tajemnica ta dokonywała się prawdziwie, Józef był głową rodziny nie z pozoru, na zewnątrz, w oczach ludzkich. Był on rzeczywiście oblubieńcem Maryi i dziewiczym ojcem Jezusa. Dzierżył prawdziwą władzę, której odpowiadało rzeczywiste poddanie dwóch Istot wyższych od niego.
Zresztą Józef miał temperament pełen męskiej stanowczości i odpowiadało mu pełnienie władzy. Już zaznaczyliśmy, że nie wolno mu przypisywać osobowości ckliwej, chwiejnej, która czyniłaby z niego jedynie jakiś element ozdobny w Świętej Rodzinie. Gdyby Józef nie miał silnego charakteru, nie byłby odpowiedni do swej misji. Wiedział, czego chciał, i jego stanowcza i wytrwała woła pozwoliła mu zachować doskonałość postępowania, pomimo wielu przeciwności, jakie spotykał w swoim otoczeniu. Jego doskonała czystość i uczciwość nie byłyby możliwe bez tej siły woli.
Spokojnie, lecz pewnie kierował więc rodziną, która była mu powierzona. To właśnie on podejmował decyzje ważne, jak decyzja udania się do Betlejem w towarzystwie Maryi, pomimo obaw. jakie można było żywić ze względu na Jej stan i na Dziecko, które nosiła. On po prostu zadecydował o zawodzie, jakiego miał się nauczyć Jezus, nie bez liczenia się z zamiłowaniami Dziecka. On podejmował także drobne decyzje, jakich wymagał byt rodziny.
Józef był świadomy, że władzę, którą sprawował, otrzymał od Boga. Zdawał sobie bardzo dobrze sprawę z tego, że nie stało się to z powodu zasług za praktykowanie cnoty i że jego rola głowy rodziny nie oznaczała wyższości w porządku doskonałości moralnej. Zdarza się, że przełożony rna pokusę uważać się za wyższego od tych, od których słusznie powinien domagać się uległości. Nie tak było w wypadku Józefa. Uważał się on za niższego od Maryi i Jezusa. Zbyt szczerze Ich podziwiał, aby chciał się wynosić ponad Nich. Uważał więc swoją władzę za dar, który mimo jego głębokiej niższości Bóg mu ofiarował. Działając jako głowa rodziny, był tym pokorniejszy, ponieważ uważał się za niegodnego takiego zaszczytu. W głębi serca stawiał siebie na ostatnim miejscu.
Ta pokora pozwoliła Józefowi sprawować władzę z największą delikatnością i dobrocią. Byłoby wręcz niepojęte, gdyby swą władzę narzucał w sposób szorstki czy surowy.
Józef miał głęboki szacunek dla osobowości swej Oblubienicy, jak również dla osobowości wzrastającego Jezusa. Przy podejmowaniu decyzji jego pierwszą troską było wzięcie pod uwagę ich sposobu patrzenia. Starał się odpowiadać jak najlepiej na ich potrzeby i dążenia.
Bardziej jeszcze niż wszelka inna władza, autorytet głowy rodziny wymaga atmosfery wzajemnego zrozumienia. Decyzje Józefa wynikały z głębokiej harmonii wzajemnego współżycia z Maryją. Wobec miłości, która ich związała, nie istniało żadne ryzyko niezgody. Każde z nich troszczyło się tylko o to, by spełnić życzenia drugiego. Toteż nie mieli trudności we wzajemnym uzgadnianiu swych poglądów. Obydwoje wyrażali swe zdanie swobodnie, lecz z chęcią dostosowania się do pragnień i sądów drugiego. Gdy Jezus dorósł, On także dorzucał swój głos do zdania rodziców. Poszukiwano więc wspólnie drogi, którą należało postępować, a decyzja, jaką podejmował Józef, była wynikiem tego poszukiwania, prostym jego zakończeniem. Współdziałała tu cała rodzina.
W ten sposób autorytet Józefa, daleki od stwarzania jakiejś bariery między nim a jego rodziną czy też wzbudzania lęku, zbliżał go jeszcze bardziej do Maryi i Jezusa. Ten autorytet spełniał wyznaczoną mu rolą, stał się cementem jedności. Nie tylko chodziło o jedność zewnętrzną, która wynika ze zgodności pomiędzy władzą a poddaniem, lecz o jedność wewnętrzną dusz, która polega na harmonii woli i uczucia.
Józef chciał, by sprawowanie przez niego władzy było wyrazem miłości, która łączyła jego małą wspólnotę. Wskazuje on drogę ojcom rodzin, którzy powinni starać się rządzić nie autorytatywnie, lecz z delikatnością, umożliwiając i ułatwiając zgodność zapatrywań, biorąc pod uwagę dążenia wszystkich poszczególnych członków rodziny.
W dziedzinie władzy ludzie popełniają najwięcej, być może, nadużyć. Człowiek, który posiada władzę, ulega często silnemu popędowi do rozciągnięcia jej poza określone granice, do sprawowania jej w sposób zbyt imperatywny, prawie tyrański. Grozi mu niebezpieczeństwo, że pozwoli się ponieść miłości własnej, która pragnie podporządkować sobie inne istoty, pragnienie panowania bowiem jest bodźcem żywo podniecającym ludzką psychikę. Stanowi to powód, żeby każdy, kto sprawuje władzę, był czujny i działał tylko z pobudek miłości jako przedstawiciel Boga.
Tak właśnie postępował Józef. Wiedział, że jest przedstawicielem Ojca Niebieskiego, i tylko nim chciał być. Miał też przed oczyma sposób, w jaki Bóg okazuje swoją wszechmoc. Najwyższy Pan nieba i ziemi okazał szczyt swej potęgi objawiając swą dobroć. Co więcej, Jahwe prowadził lud izraelski nie po prostu jako król absolutny, który narzuca swoje nakazy. Przeciwnie, Bóg okazywał mu troskliwość pasterza i czujność oblubieńca. Znaczy to, że władza Boga była wyrazem miłości; chciał On, by ją ludzie przyjęli przez swe rządy pełne miłości. Józef dostosował się do tego wzniosłego przykładu.
Uważał więc swą władzę za przywilej świadczenia drugim większej dobroci. Wszelka władza nad innymi jest ostatecznie tylko możnością kochania. Jako głowa rodziny Józef cieszył się, że może głębiej kochać Maryję i Jezusa.
Jeśli Józef przez tę większą miłość staje się wzorem dla ojców rodzin, pozwala on także zrozumieć wszystkim, którzy otrzymali władzę od Boga, główny sens tego daru. Wzywa ich do wywiązywania się z tej odpowiedzialności z mocną, lecz pokorną dobrocią.