Św. Józef wiedział, jak trudno zarobić na utrzymanie rodziny pracą własnych rąk. Znał też zapewne gorycz bezrobocia. Pracujący i tracący pracę znaleźli w nim szczególnego patrona, a on chętnie przychodzi im z pomocą.
"Chciałbym podzielić się swoim doświadczeniem opieki św. Józefa. Obecnie jestem żoną i matką. Mam kochanego męża i troje dzieci. Wiedzie nam się różnie. Są chwile trudne, ale jest i dużo radości" - tak zaczyna świadectwo zapisane w "Księdze cudów i łask sanktuarium św. Józefa w Kaliszu" Anna z Poznania.
Tak, to na pewno On
"Zdarzyło się jednak w maju 2003 r. - opisuje dalej Anna - że mąż całkiem niespodziewanie musiał zerwać bardzo korzystny kontrakt (ciągle pracuje na zlecenia), który gwarantował nam wszystkim godziwe utrzymanie. Było to tak nagłe i nieprzewidywalne, że aż nie wydawało się możliwe. Moja praca przynosiła rodzinie utrzymanie tak mniej więcej na tydzień. Byt nasz materialny nie został wprawdzie od razu zagrożony, ale mąż nie umiał sobie znaleźć miejsca w nowej sytuacji.
Wiedziałam, że wszystkie oferty pracy, które można było znaleźć nie były dla niego, a to ze względu na wiek i wykształcenie. Świetny w swojej dziedzinie jako fachowiec nie posiadał wysokich kwalifikacji udokumentowanych dyplomami.
Sytuacja stawała się coraz bardziej napięta, nerwowa - co dalej?, jaka praca?, gdzie? (...) Czułam, że jest coraz gorzej, coraz częściej słyszeliśmy o konieczności ograniczenia różnych i tak skromnych wydatków, a poza tym, gdy każdy z nas do czegoś lub gdzieś się spieszył, coś musiał zrobić, to mąż nie musiał i to było dla niego najgorsze. Dla mnie to stawało się coraz trudniejsze. Jak tu pomóc? Zresztą co ja mogę pomóc? - myślałam. Gdy któregoś dnia opowiedziałam o tym swojej koleżance, to sięgnęła do torebki i dała mi małą książeczkę. Była to nowenna do św. Józefa. Odmawiałam ją z gorliwością, a kiedy skończyłam, oddałam pożyczoną modlitwę i właściwie o tym zapomniałam. Nie na długo. Po tygodniu niespodziewanie dowiedziałam się od męża, że firma, w której pracował, potrzebuje jego pomocy. Poszedł i szef zaprosił go na rozmowę. Stwierdził, że jest im bardzo potrzebny i proponuje mu powrót oraz stałą umowę o pracę na prawie takich samych warunkach finansowych jakie miał dotychczas.
Radość męża była wielka, a mnie przypomniał się św. Józef. Tak to na pewno On. Wydarzyło się to w październiku 2003 r. Do tej pory codziennie odmawiam litanię do św. Józefa - po to, aby moja rodzina, która doznaje opieki Matki Bożej i św. Józefa była bardziej święta i wzrastała w wierze i wzajemnej miłości".
Wymodlona emerytura
O tym, jak św. Józef pomógł mu w trudnej sytuacji życiowej pisze także Lucjan Z. z Mielca. "12 lipca 2001 r. otrzymałem z rąk kierownika Wydziału w Zakładzie Silników w Mielcu wypowiedzenie z trzymiesięcznym okresem. Miałem przepracowane 29 lat. Nie przysługiwało mi nic innego prócz rocznego bezrobocia, a jestem jedynym żywicielem mojej rodziny. Myślałem, że w wieku lat 44 nikt mnie do pracy nie przyjmie, że wypowiedzenie jest zamachem na moją rodzinę. Podczas pielgrzymki na Jasną Górę prosiłem Matkę Najświętszą, aby prezes cofnął swoją decyzję o moim wypowiedzeniu. Na początku września byłem wraz z Rycerzami Niepokalanej w Licheniu. W drodze powrotnej odwiedziliśmy Sanktuarium św. Józefa w Kaliszu, gdzie wrzuciłem kartkę o podobnej treści z prośbą o modlitwę w czasie Nowenny do św. Józefa. W domu odprawiłem nowennę do św. Józefa z książeczki zakupionej w Kaliszu. Nowennę odprawiłem przez obrazem św. Józefa, który również nabyłem w Kaliszu i powiesiłem na widocznym miejscu w domu. Spełnieniem mej prośby jest otrzymanie emerytury. Usilnie prosiłem Boga o cofnięcie decyzji dotyczącej mojego wypowiedzenia - a w tej chwili zakład jest u schyłku istnienia. W dniu składania prośby, obiecałem, że jeśli św. Józef będzie za mną orędował, powrócę aby osobiście podziękować. Odpust 19 marca 2002 r. jest dniem zadośćuczynienia temu zobowiązaniu. Dziękuję Bogu za wysłuchanie mojego wołania o ratunek przez wstawiennictwo św. Józefa Kaliskiego".
W najpilniejszych potrzebach odprawia się trzydniowe nabożeństwo, a w sytuacjach krytycznych można ograniczyć je do trzykrotnej modlitwy w ciągu jednego dnia i odmówić tzw. Telegram.
Tata wrócił do pracy
"Kiedy mój tata odebrał ostatnią "kuroniówkę", natychmiast zaczęłam się modlić do św. Józefa i od razu wysłuchał moich modlitw. Na drugi dzień tata idzie do pracy, a mój sąsiad nawet dostał rentę na dwa lata" - zanotowała w Księdze Cudów i Łask Patrycja W. z Bydgoszczy. "Teraz codziennie nawet po 10 razy - modlę się do św. Józefa i zawsze mi pomaga" - dodaje.
opr. hb
(wszystkie cytaty pochodzą z "Księgi Cudów i Łask sanktuarium św. Józefa w Kaliszu")
W: Cuda i łaski Boże, nr 4/2004
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz