Dotykamy tutaj wielkości duszy Józefa, w jego ubóstwie i pokorze. Widać, że jest on "synem Dawida", a nawet przewyższa swego ojca otrzymanym od Pana królewskim autorytetem. Józef z miłością wyraził zgodę na rzeczywiste ubóstwo w odniesieniu do płodności Maryi. Nie szemrał w swoim sercu, nie upominał się jako mąż o swoje prawa do żony, gdyż już podczas ich pierwszego spotkania zrzekł się wszelkich ludzkich praw do Maryi ze względu na Jej całkowitą przynależność do Boga, duszą i ciałem. Zgodził się, że będzie dla Niej autorytetem jedynie w takiej mierze, w jakiej będzie mu to dane od Ojca.
Poślubia Ją rzeczywiście w całkowitym ubóstwie. To ubóstwo, dotąd przeżywane w intencji serca, teraz staje się faktem, w całym realizmie ludzkiej zmysłowości. Józef zgadza się, żeby Bóg uczynił w Maryi swoje arcydzieło bez jego udziału jako męża. Józef zgadza się, by Maryja sama była źródłem życia dla kształtującego się w Niej ciała Syna Najwyższego, który stał się człowiekiem. Jest z tego powodu szczęśliwy, gdyż Maryja zostaje w ten sposób w pełni wywyższona, naprawdę przechodzi przed nim jako pierwsza. A on zgadza się współdziałać w tym jedynym dziele tak, jak chce tego Bóg. Zgadza się być ubogi w odniesieniu do instynktownych wymagań ciała i krwi, aby pełniej współdziałać z Bogiem, z miłością i po Bożemu, aby być autorytetem jako mąż i ojciec, ale w zubożonej miłości nadprzyrodzonej i ludzkiej, nie mając żadnych praw. Józef, jako ubogi, ma nadzwyczajny autorytet, dzięki czemu z wielkodusznością zachowuje obyczaje samego Boga. Ze względu na swoje ubóstwo i wielkoduszność jest, jako mąż, prawdziwym autorytetem dla Maryi, Tej, która jest arcydziełem stworzenia; jest też, jako ojciec, autorytetem dla Syna Bożego. Ranga autorytetu zależy od tego, dla kogo jest się autorytetem. Być nim dla Syna Bożego to zadanie jedyne i niepowtarzalne, upodabniające do autorytetu "Ojca, który jest w niebie".
Ojciec prawdziwie daje Józefowi wyjątkowy autorytet, jak nikomu innemu, gdyż mu ufa, "ma w nim upodobanie" (zob. Mt 3, 17; 12, 18, zob. Iz 42, 1; 17, 5; Mk 1, 11; Łk 3, 22; 2 P 1, 17). Może mu jednak powierzyć ten autorytet dopiero, gdy podda próbie jego serce; wypróbowuje Józefa, by mu dać nową miłość, nowy autorytet.
Józef ufa Ojcu tak dalece, że zgadza się na sytuację, która po ludzku jest nie do zniesienia. Oficjalnie jest mężem Maryi i ojcem Jezusa, lecz jako mężczyzna i człowiek wierzący wie w swoim sercu, że jest "wiernym opiekunem" Dziewicy i Jej błogosławionego Syna, Syna Bożego. Będąc oficjalnie mężem Maryi i ojcem Jezusa, skrywa[8] przed oczyma swoich ziomków dzieło Ducha Świętego w Maryi i Boskie pochodzenie swojego Syna, Jezusa. Musi więc zgodzić się na to, że swoją osobą może przyczynić się do pojawienia błędnych opinii na temat Maryi i Jezusa. Być może to właśnie jest najcięższą próbą dla człowieka sprawiedliwego. Aby ją przejść z miłością i radością, trzeba skierować wzrok już tylko na wolę Ojca i nie zatrzymywać się ani na swoim własnym, ludzkim sądzie, ani na sądzie innych. Trzeba więc stale żyć w radykalnej zgodzie z wolą Ojca, ponad wszystkim, co pochodzi od stworzeń. Dotykamy tutaj tego, co najgłębsze w świętości Józefa.
Miłość do Maryi skłania go do patrzenia już tylko na to, jaka jest wola Ojca względem Niej. Józef kocha Jezusa tak bardzo, że podobnie jak On żyje pełnieniem woli Ojca. W tym całkowitym wewnętrznym ogołoceniu musi jednak kochać Maryję jak najczulszy i najdelikatniejszy mąż, najmocniej, będąc dla niej autorytetem; i musi kochać Jezusa jak ojciec, myśląc tylko o Nim i żyjąc tylko dla Niego, uznając swoją odpowiedzialność przed Ojcem za Maryję i za Tego, kogo nosi Ona w sobie.
W: Marie-Dominique Philippe OP, Tajemnica św. Józefa, Warszawa 2011.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz